Fietsstraat, czyli ulica w holenderskim wydaniu
Fieststraat po holendersku to po prostu ulica rowerowa. Czyli posiadać musi ona jezdnię, latarnie, chodniki, jest oznaczana na mapach itd. Dla Polaka ulica to przede wszystkim miejsce poruszania się samochodów, natomiast w Holandii jest inaczej…
Ulica rowerowa może przebiegać w centrum miasta i być przeznaczona wyłącznie dla rowerów, ale nie musi. Holendrzy wywarzyli otwarte już drzwi i wymyślili ulicę rowerową z dopuszczonym ruchem aut.
Konstrukcja ulicy jest specyficzna, zawiera ona wąską jezdnię (ledwo mogą się na niej minąć dwa samochody). Środkowa, asfaltowa część przeznaczona jest dla rowerów, po obu jej stronach znajdują się płyty lub kostka brukowa. Dzięki takiemu układowi nawierzchni rowerzysta jest bezpieczniejszy i lepiej widoczny na skrzyżowaniach, ponadto jazda po asfalcie jest bardziej komfortowa. Inżynierowie twierdzą także że jadący środkiem drogi rowerzysta zachęca kierowców do zmniejszenia prędkości i unikania wyprzedzania.
Ulice takie znajdują się w miejscach gdzie ruch rowerowy jest co najmniej dwa razy większy niż ruch aut, przykładowo trasa prowadząca z dużego osiedla do centrum miasta przez spokojną dzielnicę z domami jednorodzinnymi z ulicami dojazdowymi do posesji.
Na ulicach rowerowych ruch samochodów często dopuszczony jest w określone dni czy godziny, często mogą z nich korzystać stale, pamiętając jednak, że to rowerzyści są tutaj uprzywilejowanymi użytkownikami! Co podkreślają również same znaki drogowe głoszące "ulica rowerowa" i "auto jest gościem".
Raczej nie mamy co liczyć na tego typu rozwiązania w naszym kraju, także zafascynowanych odsyłamy na wycieczkę rowerową po Holandii.
Redakcja serwisu www.escapador.pl