Jak zrobić z Warszawy rowerowe miasto?
Podczas zorganizowanego w Warszawie seminarium o rowerach Steen Hommel – duński ambasador - przekonywał, że w Warszawie też się da! Czy rzeczywiście można sprawić żeby coraz więcej mieszkańców naszej stolicy sięgało po jednoślad?
W Kopenhadze prawie 40% ruchu odbywa się na „dwóch kółkach” Dlaczego? Wygoda? To chyba główny argument, koniec ze staniem w korkach, koniec z bieganiem do metra czy pociągu.
Jednak wiadomo, że to nie nastąpi z dnia na dzień. Duńczycy stopniowo przekonywali się do chodzenia i korzystania z rowerów. Przyczyniło się też do tego zamykanie dla samochodów ulic handlowych - pierwszej Stroget w 1962r ,. a później kolejnych. Obawiano się, że w tak chłodnym kraju to się nie sprawdzi, ale jak się okazuje aż 75% korzystających z rowerów, jeździ nimi także zimą.
Dziś stolica Danii ma 540 km dróg rowerowych! A infrastruktura ta nadal się rozrasta. Budowane są autostrady dla cyklistów, są dłuższe, szersze i szybsze niż tradycyjne ścieżki rowerowe, a co ważne dodatkowo posiadają doskonałą nawierzchnię i liczne bezkolizyjne rozwiązania.
Jak to wygląda w Warszawie? Mimo, że jest znacznie mniejsza od Kopenhagi, ma ok. 340km. Ścieżek rowerowych, ale nie połączonych ze sobą – ogólnie ich poziom porównuje się do duńskiego stanu z lat 60-tych. Pojawia się jednak nadzieja, że stan ten ulegnie poprawie za kilka lat. Ratusz liczy na dotację unijną, która pozwoli nie tylko na wytyczenie nowych dróg rowerowych, ale także na poprawę stanu już istniejącej infrastruktury. W najbliższym czasie powstawać mają pasy rowerowe na jezdniach, funkcjonuje już jeden na Tamce, a kolejne są w planach (na Spacerowej, Miodowej, Żelaznej itd.)
Prawdziwe duńskie perełki to udogodnienia, które tam spotykamy. By nie trzeba było na czerwonym świetle schodzić z roweru – mamy podpórki. Żeby łatwiej wyrzucić śmieci – kosze przy ścieżkach SA pochylone. A przy trasach pojawiają się również punkty z pompkami. Uczmy się zatem od bałtyckich sąsiadów!