O-Games, czyli druga runda Klubowych Mistrzostw Polski
Aż wreszcie, niespełna 2 miesiące po wyjściu ze szpitala poczułem to, co czułem zawsze podczas biegania z mapą - radochę, rywalizację, szybkość, zmęczenie, satysfakcję. Myślę że mogę powiedzieć że te zawody były przełomowe we wracaniu do normalnego biegania, choć wiadomo że przy moich ostatnich perypetiach treningowo - startowych trudno będzie liczyć na pierwszą na MP. Niemniej jednak, KMP które odbyły się we Wrocławiu i okolicach uważam za bardzo udane.
Poziom sportowy i organizacyjny stał na wysokim poziomie, nie chcę się czepiać i nie będę pisał o pewnych rzeczach, bo liczę się z tym że organizator nigdy wszystkiego nie przewidzi, ale byłem świadkiem jednej bardzo niebezpiecznej i nieprzyjemnej sytuacji, na szczęście nie stało się nic poważnego.
Piątek na sprint - ledwo zdążyliśmy do strefy, tam poczekałem na swoją minutkę i mocno pobudzony (niestety negatywnie) wspomnianą sytuacją ruszyłem do walki:
Jeden błąd na grubo ponad minutę praktyczie wyklucza z rywalizacji o cokolwiek, ale przecież nie walczyłem tym razem o najwyższe lokaty a o powrót do normalnego biegania. I to się udało. Zająłem 22 miejsce na 49 biegających w elicie, po przybiegnięciu byłem całkiem zadowolony. Do tego finisz na nowym stadionie we Wrocławiu, GPS-tracking na telebimach - super sprawa!
Potem kolacyjka i jazda na miejsce noclegu, po drodze przygoda z wymianą koła w ulewie i wreszcie o 23 dotarliśmy do Wołowa.
Następny dzień - dystans średni. Lało przez noc i dalej od rana, nie chciało się wchodzić do lasu. Ale jak dotruchtałem do miejsca startu 1,5 km okazało się że nie jest tak źle. Pierwsze punkty pobiegałem najsłabiej, kolejno 3,4,5,6 były dość czujne i usytuowane w miejscami głębokim podszycie. Potem szło całkiem sprawnie, czułem wreszcie że biegnę po lesie a nie idą. Minął mnie Podzio jakoś koło 7 punktu, ale nie próbowałem go nawet łapać. Dalej bardzo przyjemnie i bardzo subtelna rzeźba terenu która wymuszało dokładne czytanie mapy i terenu - biegło się super, na mecie byłem bardzo zadowolony. Czas 40:44 wystarczył co prawda dopiero na 20 miejsce, ale chociaż udało się 3 punkciki dla klubu uciułać.
Tego samego dnia dowiedziałem się, że w sztafecie pokoleń nie biegam jak co roku 7 zmiany, a pierwszą zmianę nocną. Nie byłem tym zachwycony, ale cóż wyzwanie trzeba było podjąć. Tym bardziej że mogłem biegać wreszcie duże zawody z dobrą lampą na głowie. Już przed startem zacząłem się przekonywać, że jednak bieganie nocki na KMP ma swój urok i jest czymś niepowtarzalnym, do tego ta sceneria - ciemny las, zamglone polany, świerze powietrze po deszczu i 30 osobowa grupka szaleńców ruszająca na pierwszą zmianę. Zacząłem całkiem obiecująca, ale duże błędy na 5,10,13 i 21 sprawiły że przyprowadziłem swoją sztafetę po tej najtrudniejszej zmianie na dalekim 21 miejscu. Mimo to, biegało się super i bardzo przekonałem się do masowych startów w nocy! Choć dalej jestem zdecydowanym przeciwnikiem formuły j jaka ma zostać wprowadzona od przyszłego roku na Longu (mass start). Chyba że będzie to zrobione naprawdę z głową, ale obawiam się że nie - temat na zupełnie inny wątek, może jak będzie więcej czasu (ciekawe tylko kiedy hehehe).
Całe KMP bardzo udane, bardzo się cieszę (wreszcie!) z tego wyjazdu i z dobrego biegania.
Postaram się wracać już do treningów normalnych, bo na razie biegałem tylko tyle co na treningach z dzieciakami które prowadziłem i co środę na piłce.
A właśnie! Wzystki spragnionych piłki nożnej zapraszam w środę na cotygodniową gierkę w mocno orientalistycznym towarzystwie - gramy po południu na Ursynowie. Jak ktoś zainteresowany - niech pisze!
http://www.runner1986.blogspot.com/2013/09/o-games-czyli-druga-runda-klubowych.html
https://www.facebook.com/galicz.karol