Rosyjska Arktyka ? z Gdańska aż po granicę wiecznego lodu!
- Dookoła Skandynawii to strasznie daleko?
- A gdyby tak przez Rosję? Przez Biełomorkanał?
W 2012 roku grupa żeglarzy - pasjonatów zdecydowała się na zrealizowanie ekstremalnego rejsu nad Morze Białe. Pomysłodawcą rejsu był Kapitan Maciek Sodkiewicz, który został odznaczony w 2012 roku Brązowym Krzyżem Zasługi przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego za swoje zaangażowanie i działanie na rzecz polskiego żeglarstwa.
Rejs rozpoczął się w Gdyni 11 czerwca i trwał do 15 sierpnia. Dwa jachty: s/y Legia i s/y Dar Pucka ruszyły do Sankt Petersburga, a stamtąd do portu docelowego w Archangielsku. Rejs powrotny do Gdyni przebiegał tą samą trasą, która wywołała zupełnie inny odbiór Rosyjskich bezkresów. W sumie w wyprawie wzięło udział 5 kapitanów i 46 uczestników.
Niech do zapoznania się z tą obszerną relacją, którą będę zamieszczał fragmentami, zachęci fakt, iż na początku 2013 roku to przedsięwzięcie otrzymało nominację w kategorii "Impreza Turystyczna Roku" do nagrody Kryształowego Żagla przyznawanej przez Pomorski Okręgowy Związek Żeglarski na Pomorskiej Gali Żeglarskiej.
Autorką tekstu jest Ewa Banaszek, a doskonałe zdjęcia zrobił Maciej Sodkiewicz.
Zapraszam do lektury!
Kilka rzeczy, które trzeba wyjaśnić
Przede wszystkim Kapitan. To znaczy Maciek. Łatwo go zauważyć, bo gdzie by nie wszedł, jest najwyższy, największy - i w ogóle wystaje. Druga najważniejsza cecha to nieposkromiona inklinacja do brojenia - jeśli gdzieś trudno się dostać, jeśli jest tam zimno i wieje tak, że głowę urywa, albo jeśli tam dosłownie NIC nie ma... Maciek na pewno już tam był - albo właśnie się wybiera.
No i jesteśmy my ? całkiem liczna grupa Krewnych-i-Znajomych, których los pokarał przyjaźnią z Maćkiem. Przez to spędzamy urlopy marznąc i moknąc - w miejscach, które coraz trudniej znaleźć na mapie. Ku wielkiemu zdumieniu otoczenia - cieszymy się z tego i cierpliwie nosimy do biura globusy, żeby wytłumaczyć szefowi, skąd to właśnie wróciliśmy...
Zeszłej jesieni Kapitan wymyślił, a myśmy podchwycili, że fajnie by było pożeglować na Morze Białe - tam nas przecież jeszcze nie było! A że chętnych było wielu, prędko okazało się, że wszyscy nie zmieścimy się na jednym jachcie - więc postanowiliśmy zabrać dwa, tak niepodobne do siebie, jak się tylko dało: S/y Legia, w macierzystej Gdyni pieszczotliwie zwana Babcią, to stateczny mahoniowy cruiser, szczyt luksusu jak na 1968 rok, w którym ją zbudowano. Wielki silnik i na wpół zamknięta sterówka miały być jej atutami - i doskonale się sprawdziły! Legii partnerować miał s/y Dar Pucka - laminatowy regatowiec, z czasem tylko nieco ugrzeczniony. Załoga ?Pucka? z zazdrością patrzyła na obszerną Legię, ale wszystkie frustracje mijały jak ręką odjął, gdy na słabym wietrze 'Pucek' zamieniał się w błękitny znikający punkt na horyzoncie...
Mimo że na Morze Białe chcieliśmy dostać się skrótem, jakim jest Kanał Bałtycko-Białomorski, z Gdyni do Archangielska wciąż nie jest blisko. Po bardzo starannym rozplanowaniu okazało się, że przed nami 65 dni żeglugi - od 11 czerwca do 15 sierpnia. Żaden szef nie udzieli takiego urlopu, więc nie było wyjścia, podzieliliśmy całą wyprawę na cztery etapy: Gdynia-Petersburg, Petersburg-Archangielsk, Archangielsk-Petersburg i Petersburg-Gdynia. ? z tym trzeba coś zrobić.
Wymieniające się załogi naszych jachtów to łącznie ponad 50 osób. A do tego czterech kapitanów. No i Maciek - względnie stały punkt w tym całym zamieszaniu.
Nie da się ukryć, bardzo trudno byłoby zorganizować taką wyprawę bez doskonałej znajomości rosyjskich realiów. My mieliśmy ogromne szczęście - spotkaliśmy kiedyś młodych rosyjskich żeglarzy, którzy specjalizują się w żegludze w rosyjskiej Arktyce. A że co roku muszą przemieścić własne jachty na północ, w drodze do Archangielska mogliśmy przyłączyć się do ich flotylli. Okazało się, że będzie to całkiem spora grupa, bo zabrały się z nami jeszcze jachty z Niemiec, Estonii, Norwegii i Finlandii. Wszyscy bardzo chcieliśmy przejść przez Biełomorkanał.
Mosty na Newie ? z tego moża wyciąć niektóre akapity
W jacht klubie o północy zaczyna się ruch - dziewięć jachtów, wszyscy przygotowują się do wypłynięcia. Ruszamy o 01:00, w środku nocy - trzeba dopasować się do godzin otwarcia mostów na Newie. Na pokład jachtu zabieramy pilota i w kilwaterze Piotra I, flagowego jachtu naszej flotylli wpływamy na Newę.
Na rzece duży ruch. Każdy most jest otwierany tylko na pół godziny, więc wszystkie statki na Ładogę, Wołgę i Biełomorkanał ruszają o jednej porze. Piloci mają listę wszystkich jednostek oraz specjalne, rzeczne radiostacje. Przekrzykując pracujące silniki i hałasy miasta próbują skoordynować wszystkich.
Mosty Petersburga są przepięknie podświetlone, tak samo monumentalne pałace nad brzegami Newy. Ale prąd rzeki jest silny, przyspiesza między filarami, co chwila odrzuca dziób jachtu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że nie trafimy w prześwit albo zahaczymy masztem o podniesione przęsło mostu. A jednak flotylla porusza się sprawnie i bezpiecznie - w szyku, mijając kolejne mosty. Po lewej twierdza Pietropawłowska, za chwilę Aurora - czyżby działo jeszcze dymiło?
Po kolejnym moście doganiają nas duże statki handlowe. Teoretycznie mają pierwszeństwo, ale na flagowym jachcie płynie szef wszystkich petersburskich pilotów.. więc jakoś wciśniemy się między nie. Potem musimy przepuścić cały ruch na Bałtyk. Płynie chyba 15 statków - a jacht musi ustać w miejscu pomimo przeciwnego prądu o sile prawie 2 węzłów...
Błogosławimy wielki, stukonny silnik Legii, Dar Pucka musi dawać z siebie wszystko, by względnie stabilnie ustać w nurcie. I znów mosty, i znów statki z Bałtyku i te z przeciwka?
Już dawno jest jasno, kiedy mijamy ostatni most i przybijamy do nabrzeża, żeby wysadzić pilota.
Artykuły w tym samym cyklu:
Rosyjska Arktyka ? z Gdańska aż po granicę wiecznego lodu! Cz.2
Rosyjska Arktyka ? z Gdańska aż po granicę wiecznego lodu! Cz.3
Rosyjska Arktyka ? z Gdańska aż po granicę wiecznego lodu! Cz.4
Rosyjska Arktyka ? z Gdańska aż po granicę wiecznego lodu! Cz.5
Rosyjska Arktyka ? z Gdańska aż po granicę wiecznego lodu! Cz.6
Rosyjska Arktyka ? z Gdańska aż po granicę wiecznego lodu! Cz.7