Rowerem do pracy i ? do szkoły
Każdy, nawet osoby, które sporadycznie używają roweru mogą bez problemu wyliczyć pozytywne strony z jazdy jednośladem. Od wygody, po szybkość i oszczędność kosztów. Refleksja zaczyna się w momencie, w którym na rowery wsiadają dzieci, a zwłaszcza, kiedy chcą na nich pokonywać drogę z domu do szkoły. Trzeba odłożyć jednak na bok uprzedzenia i uwierzyć w to, że odpowiedni ubiór, kask i poruszanie się według zasad ruchu eliminuje większość czynników, przez które poruszanie się rowerem po drogach publicznych może być niebezpieczne.
Jazda rowerem poniekąd eliminuje też problem otyłości u dzieci, która występuje masowo na całym świecie. Wszystko dlatego, że w szkole jest za mało ruchu, zwolnienia z lekcji wychowania fizycznego są codziennością, a nawyki żywieniowe zależą w większości przypadków od menu w barze szybkiej obsługi. Również wolny czas najmłodsi wolą spędzać przed komputerem, co nie pomaga w spaleniu nagromadzonych w ciągu dnia kalorii.
Jazda rowerem do szkoły może nieco zmienić ten stan, ponieważ przejechanie nawet niewielkich odległości jest zdrowsze od siedzenia w autobusie czy samochodzie.
W Holandii czy Danii dojazdy dzieci rowerami do szkoły są normą. Młodzież dojeżdża sama, a najmłodsi wożeni są w specjalnych fotelikach czy przyczepkach. Według danych typowa 12 letnia Holenderka przejeżdża w ciągu roku ok 5 tysięcy kilometrów. Nie dość, że przeciwdziała nadwadze, to doskonale bawi się z ruwieśnikami.
W Polsce sytuacja wygląda zdecydowanie inaczej, m.in. ze względów na infrastrukturę rowerową, która tak naprawdę dopiero raczkuje w naszym kraju.
Tematyka dzieci na rowerach będzie motywem przewodnim podczas debaty Polski na Rowerach na Kongresie Mobilności Aktywnej w Gdańsku. Być może w przyszłości uda się chociaż zbliżyć do Duńskiego czy Holenderskiego modelu rowerowego.
Redakcja serwisu Escapador.pl